wtorek, 14 czerwca 2016

Starzy i nowi ulubieńcy 1.

Hej wszystkim!
Dziś taki trochę nietypowy post, który raczej zbyt często nie będzie u mnie gościł. Chodzi o ulubieńców kosmetycznych. Nie będę często pisała na ten temat ze względu na to, że jak już coś kupuję, to używam do samego końca, czy to jest udany zakup czy trochę mniej. Taka już jestem oszczędna :P No chyba, że coś już całkiem nie podpasowało mojej skórze w pierwszym użyciu, to pozbywam się tego produktu.
Także te rzeczy, które dziś wymienię, są ściśle wyselekcjonowane, niektóre starsze, które towarzyszą mi od dłuższego czasu, niektóre nowe, które podbiły od razu moje serce :)


Jak widać, nie jest ich zbyt wiele. Większość produktów, z innych kategorii makijażowych, czeka dalej na swoje odkrycie ;)

Zacznę może od dwóch cieni, które uwielbiam stosować solo jak i w przeróżnych aranżacjach.


Piękny cień, neutralnie beżowy, to poznany mi przez Katosu, cień z Kobo 117 Caffe Latte. Polubiłam się z nim już kilka lat temu. Uwielbiam go używać do dziennych makijaży, czy też do pomocy w blendowaniu.
Drugi to w miarę u mnie nowość, a chodzi o cień z Pierre Rene Palette Match System nr 29. Kupiłam go w formie wkładu, ale pewnie też występuje w samodzielnym opakowaniu :) To jest cudowny, matowy, bardzo ciepły średni brąz. Do niebieskich oczu pasuje rewelacyjnie. Przy pierwszym użyciu zakochałam się i nie mogłam przestać go używać ;)


Na zdjęciu strasznie ciężko oddać ich kolory, ale na moim blogu oba przewijają się dość często, można je zatem zobaczyć w akcji, albo na zdjęciach na moim instagramie, gdzie wrzucam więcej inspiracji makijażowych :) zapraszam!

Kolejne 3 produkty to same świeżynki.


Rozpocznę prezentację od kolejnej rzeczy podpatrzonej od Katosu. Chodzi o kremowy cień w "sztychcie" Kiko, a dokładniej Long lasting stick nr 07. To piękny szampańsko-złoty cień, cudownie się mieni, dodaje go do praktycznie każdego makijażu. Utrzymuje się do tego rewelacyjnie na nawet "gołej" powiece.
Podczas promocji w Rossmannie poczytałam z internecie, które kredki są godne polecenia i tak trafiłam na Master Drama Khol liner z Maybelline, kolor dark brown. Szukałam kredki super miękkiej, w ładnym brązowym kolorze, takiej która przyda się przy dziennym makijażu i to był strzał w 10. Kredka ma bardzo ładną pigmentację, kolor, rozciera się jak marzenie, a i zostaje na linii wodnej całkiem przyzwoicie.
Ostatni z tej 3 to korektor z Loreal'a True Match, kolor 1 Ivory. Jestem naprawdę blada i znalezienie korektora, który będzie wystarczająco jasny, plus nie będzie ciemnieć, a będzie kryjący, było trudne. Całkiem przypadkiem przy zakupach internetowych, zobaczyłam go i stwierdziłam, że spróbuję, a co tam. Okazał się być naprawdę przyjemnym korektorem. Nie ciemnieje, ma żółty odcień i faktycznie jest jasny! Nie na tyle by jakoś spektakularnie rozjaśniać mi twarz, ale i tak jest jeszcze najlepszy z jakim się spotkałam. Ma wykończenie matowe, nakładam głównie go pod oczami, nie ściąga jakoś specjalnie, delikatnie wchodzi w zmarszczki i w moim przypadku koniecznie trzeba go przypudrować.


Kolejne to trzy, a w zasadzie dwa produkty. A dlaczego mam dwa odcienie tego samego produktu opowiem za chwilę :P


Pierwszy to mój ulubieniec od wieeeeelu lat. Przez ten czas próbowałam kilka maskar, ale zawsze i tak wracałam do tej ;) Teraz nawet już nie chce mi się szukać i próbować czegoś nowego. Ten tusz u mnie się nie kruszy, ma kolor głębokiej czerni, wydłuża, pogrubia, rozdziela. Czasem tylko robią się grudki, ale idzie je wyczesać :)
Dwa kolejne produkty to również nowości u mnie, żel do brwi Loreal Brow Artist Plumper. Zakupiłam wersję ciemniejszą na promocji Rossmannowej, ale w domu okazało się, że przyciemnienie ma całkiem spore, a działanie fajne, więc poszłam po odcień jaśniejszy. I tak stałam się posiadaczką obu odcieni, które stosuję jednocześnie. Jaśniejszy na przód brwi, a ciemniejszy na końcówkę, dla podkreślenia efektu ombre. Żele posiadają malutkie szczoteczki, formułę nieźle trzymającą włoski i delikatnie wypełniająca luki przez mikro "kłaczki". Miałam kilka żeli wcześniej i ten zdecydowanie utrwala najmocniej. Siła idealna dla moich brwi ;) Kolor najjaśniejszego mi nie przeszkadza, bo farbuję się na rudo, ale dla tych co mają"zimne włosy", może być zbyt ciepły.


Pozostały mi trzy ostatnie produkty, które wchodzą w skład moich ulubieńców. Dwa z nich, po ich "odkryciu" zmieniły moje życie :D


Pierwsze może nadmienię połówki rzęs, które tak jak kilka wcześniejszych produktów, poznałam przez wspaniałą Katosu. Oczywiście mówię tu o słynnych rzęsach nr 318 od Ardell. To jak pięknie wyglądają na oku, są delikatne, naturalne, nieodczuwalne chyba mówić nie muszę :D
Drugie odkrycie zmieniające życie to Seche Vite, top coat, który genialnie nabłyszcza i szybko wysusza cały manicure. To, że nie trzeba czekać kupę godzin, a i tak skończyć z odciśniętą poduszką, zmieniło całkiem mój manicure. Przestałam się bać, że mój misternie wykonany wzorek skończy marnie, zaczęłam się więc więcej bawić w bardziej skomplikowane wzory iiii chyba już zostanie on ze mną do końca moich przygód paznokciowych :D Nie wyobrażam sobie tego jak kiedyś mogłam bez niego funkcjonować :)
Trzecia rzecz, to kupiona również przypadkiem w lokalnej drogerii na promocji. Skusił mnie napis Matt na opakowaniu, ale jak się okazało, z matem ta pomadka nie ma nic wspólnego. Ale mi to nie przeszkadza nic a nic, bo kolor ma do moich ust wręcz stworzony. Nudziak kremowy, stwarza efekt takich moich, ale lepszych ust. Baaardzo się polubiliśmy i myślę czy nie zakupić kolejnej sztuki w razie jakby przestali je produkować :P Ah nie wspomniałam, że do szminka firmy Vipera, Cream Color Matt, nr 30. Pachnie ładnie, nakłada się jak masełko, daje delikatny połysk. Można ją zobaczyć na niektórych zdjęciach w poprzednich moich postach.


Tak by się przedstawiali wszyscy moi kosmetyczni ulubieńcy. Któryś z nich jest Wam może znany? A może też jest na liście Waszych lubianych?

Dziękuję serdecznie za przeczytanie tych wypocin i do kolejnego!
M.

2 komentarze:

  1. Sporo znajomych produktów :) Seche Vite i Inta Dri z SH to moje ulubione top coaty, bez których nie potrafię żyć :) Robisz cudne zdjęcia, mam nadzieję, że Twojego bloga odkryje więcej osób, bo warto ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałam o tym Insta dry, działa jakos inaczej od Seche Vite? Oooo dziękuję :D Może kiedyś sobie zasłużę na większą widownię ;)

      Usuń